Pętla część 2

***

 

Janek z ochotą wyczekiwał kolejnego spotkania. Matka widząc, że coś jest nie tak, zaczęła coś podejrzewać. W końcu Janek mało sypiał od momentu pierwszego spotkania z Pawłem. Jednak nie miała żadnego dowodu, że Paweł coś miesza w głowie syna. Przecież to był jego pierwszy przyjaciel. Może to normalne, powtarzała sobie w myślach, lecz jednak niepokoiła się o syna.

Gdy Janek dotarł do kafejki, nie było Pawła. Przecież obiecał, obiecał, że będzie na niego czekał. Od administratora dowiedział się, że Paweł nie żyje. Miał wypadek samochodowy. Serce Janka bardzo zabolało. Jak można zabić anioła? A może Paweł tylko się z niego naigrywał. Janek kiedyś bardzo często nabierał się na wymyślone historie dawnych kolegów ze szkoły. Może za to naigrywanie z niego i szydzenie z Boga Paweł dostał taką a nie inną karę. Bóg dzieckiem! Phi. Bóg to na pewno starzec, tak jak widać to na obrazach. I nie ma żadnej kontroli przez jakąś zmyśloną „kronikę Akaszy”.

Jan zaczął żyć z dnia na dzień. Wczasy się skończyły, a on zapadł na dziwną depresję. Bił się z myślami, o tym czego się dowiedział i tym co przeżył. W końcu zwykły człowiek nie rzuca tobą o ścianę od tak.

Matka najbardziej się o niego martwiła. Dała mu antydepresanty, po których poczuł się trochę lepiej. W szkole miał ksywę „Emotnik”. Coś jak połączenie Emo z samotnikiem. Nie lubił tego przezwiska, chociaż oddawało ono stan jego duszy. Uczył się w miarę dobrze. Koledzy z klasy stronili od dziwaka, jakim się stał.

Minął rok. Zaczęły się nowe wakacje. „Może jakoś to będzie. Trochę się odprężę i zapomnę o moich dręczycielach.” Myślał Janek.

Postanowił odwiedzić starą kafejkę. Nic się nie zmieniło. Na ścianach dalej były plakaty z gier, a administrator nadal kasował młodych, którzy chcieli się trochę zabawić. Do Janka podszedł chłopak. Był trochę podobny do Pawła, ale to nie był on.

– Część Janek. – Zaskoczony Janek cofnął się o dwa kroki.

– Pa… Paweł? – zapytał wytrącony z równowagi.

– Cii… Teraz mam na imię Adrian. Chodźmy na zewnątrz. Pogadamy.

Usiedli w tym samym miejscu co z przed roku. W starej windzie browaru, która dawno już nie działała.

– Jak? W jaki sposób? – dopytywał się Janek.

– Wiesz. Zaliczyłem zgon. To się zdarza, jak takiemu szczeniakowi jak Paweł wleje się trochę za kołnierz. Poszedłem się przejść i jak byłem na ulicy, trach. Śmierć na miejscu. Zgon.

– Jak?

– Pytasz się w jaki sposób mam nowe ciało? Może kiedyś cię tego nauczę. Na razie to tajemnica.

Zapadła chwila milczenia. Janek zaczął się domyślać, że jego nauczyciel nie jest tak dobry, jak o sobie mówił. Lecz uwielbienie dla kogoś, kto wiedział tak wiele i miał taką moc jak Adrian, przyćmiewało mu ostrość osądu.

– Człowieku. Wiedz, że masz ciężko chorego ojca. Chociaż on o tym nie wie, wyrasta mu nowotwór. Na razie jest tyci, ale za kilka miesięcy rozwinie się do większych rozmiarów raka mózgu. Mogę ci pomóc, jak postawisz mi godzinkę w kafejce.

– Dlaczego kafejka?

– Bo na górze nie mamy takich „cudów”. Tego co macie na ziemi, nie doceniacie. Wiesz jak zazdrościmy wam dotyku materii? Między innymi zszedłem właśnie tu po to, żeby trochę się pobawić.

– Ok. Spróbuję wykombinować te 3 złote.

– Spoko. Czekam na ciebie o dziewiątej rano. Do zobaczenia.

– Cześć. Mam nadzieję, że nie zaliczysz i tym razem zgonu…

Rozeszli się.

 

***

 

Janek wycyganił 3 złote od ojca. Ojciec pracował w hurtowni jako magazynier. Nie była to praca wymagająca zbytniego wysiłku fizycznego, lecz dość odpowiedzialna. Przez to ojciec Janka palił papierosy, bo jak mówił: „Papieros odpręża i daje wytchnienie”.

O dziewiątej spotkali się tam gdzie zawsze. Janek dał mu pieniądze.

– Masz dwie możliwości. – poważnym głosem oznajmił Manistofanes. – Albo twój ojciec wyzdrowieje całkowicie, ale umrze szybciej, albo będzie żył dłużej, ale z ciągłym bólem głowy.

– Nie tak się umawialiśmy. – speszył się Janek.

– To ja dyktuję warunki. Wybieraj.

– W porządku. Niech się nie męczy. – po tym stwierdzeniu, Adrian narysował coś na kartce, napisał imię i nazwisko ojca Janka i przyłożył dłoń do tego co narysował, po czym skoncentrował się i po chwili odłożył kartkę.

– Masz, weź. – powiedział zmęczony. – Nikomu tego nie pokazuj, bo inaczej skrócisz życie ojca. Idź teraz do domu. Ja odpocznę i pogram trochę w kafejce.

 

***

 

Następnego dnia Adrian zaprowadził go nad rzekę.

– Nauczę cię teraz podłączania się do żywiołów.

Gdy usiedli na brzegu rzeki, Adrian kazał zdjąć mu buty i skarpety i włożyć nogi do wody. Janek miał zamknąć oczy i skoncentrować się. Po pewnym czasie pod powiekami Janka zaczął pojawiać się obraz zwierzęcia. Gwałtownie otworzył oczy i spytał się:

– Co to jest? Co to było?

– To wydra – odparł spokojnie Adrian. – Wymierający gatunek. Skoro umiesz się już podłączać, trenuj to na innych żywiołach. Drzewo, metal, rośliny, powietrze. Zrób sobie zeszyt na wizje jakie widziałeś. Jeżeli chcesz szybko posiąść moc, to chodź, powiem ci coś na ucho.

Janek słuchał wytycznych anioło-demona i z każdym słowem w jego głowie pojawiały się różne płaskie figury geometryczne, a razem z nimi sylaby, jakie powinny być rysowane na narożnikach.

– Podłączaj się do tych figur, to gwarantuję ci, że szybko posiądziesz moc. Notuj w zeszycie. No dość na dzisiaj. Nie musisz mi płacić tym razem. Do następnego razu. Będę miał dla ciebie niespodziankę. A teraz idź i ucz się.

 

***

 

Matka coraz gorzej się czuła, tak samo siostra, do której Janek nie pałał sympatią. Ojciec zaś promieniał zdrowiem, co bardzo ucieszyło Janka. To znaczy, że magia Manistofanesa działała. Tym żywiej zabierał się do nauki. Na początku zaczął od drzew, później przeszedł do bardziej ulotnego żywiołu – powietrza. Widział masę zwierząt, które pozostawiły po sobie eteryczne ślady. By nie zwracać na siebie uwagi, podłączał się w odosobnionych miejscach. Rzeka, mały lasek, polna droga. Po żywiołach zaczął podłączać się do figur jakie zakodował mu Manistofanes. Tym razem, zamiast zwierząt, pojawiały się różne kształty. Większość z nich bazowała na trójkącie, niektóre można byłoby nazwać, że są zdualizowane, a jeszcze inne miały więcej wierzchołków. Były zaokrąglone, bądź wpisane w koło.

Matka zauważyła raz, jak używał swojego zeszytu. Próbowała mu go wyrwać, ale jakaś siła nie pozwoliła jej na to.

– Co robisz? CO DO CHOLERY ROBISZ? Co się z tobą stało? Stałeś się tajemniczy i jeszcze bardziej dziwny niż kiedyś byłeś. – wyraźnie się zdenerwowała. – To przez niego, prawda? On wrócił.

– Nie wiem o czym mówisz. Zostaw mnie. – wyprosił ją i zamknął drzwi na klucz.

 

***

 

Po dwóch tygodniach nauki miał dość samotnego zagłębiania się w arkany magii. I chciał w końcu dowiedzieć się, co to za niespodzianka czekała na niego od Manistofanesa. Gdy spotkali się, Adrian miał posępną minę. Janek wylewnie go powitał, ale coś nie grało.

– Co się stało? – spytał się.

– Nie podoba mi się twoja matka.

– Że co?! – Janek poruszył się. – Co zamierzasz zrobić?

– Jak to co. Zabiję ją. Jak każdego, który mi przeszkadza. Usunę ją z twojego życia. Zniknie jak pył na mojej drodze.

– NIE MA MOWY! – Janek zdecydowanie zaprotestował.

– A właśnie, że jest. – Adrian zapalił zapałkę. – Jeżeli nie podasz dobrego powodu, dla którego ma ona żyć, zanim ta zapałka się dopali, ona umrze.

Janek nie zastanawiał się długo. Powiedział, że matka go kocha i nie chciałaby jego krzywdy. Widocznie to nie było to, na co oczekiwał Adrian, gdyż zapałka zaczęła palić się szybciej.

– Masz jeszcze dwie szanse.

Tym razem Janek powiedział, że on kocha matkę i nie mógłby bez niej żyć.

– Kolejny błąd.

Gdy zapałka powoli się dopalała, Janek wypalił.

– Gdy ona umrze, znajdę się pod mostem. Czy tego chcesz?

– A ojciec? – zaskoczyło, Janek wiedział, że teraz ma szansę wydostać się z tej kabały.

– Ojciec niedługo umrze, sam mi mówiłeś.

– Dobrze. Uratowałeś ją. – powiedział Adrian, po czym zgasił zapałkę. Nie dopaliła się do końca.

 

***

 

Janek zaczął palić papierosy w piętnastym roku życia. Parę razy próbował się pozbyć nałogu, ale mu to nie wychodziło. Adrian też palił chociaż był młodszy od niego. I właśnie on wyszedł z inicjatywą, by za drobną opłatą trzech złotych pomóc Jankowi.

Janek zdobył pieniądze i popędził do kafejki.

Adrian poszukał odosobnionego miejsca i zaczął działać.

– Daj mi dłonie. Odessę twoją nikotynę. Masz okazję się tego nauczyć poprzez obserwację.

Janek podał mu dłonie. Na początku miał dziwne uczucie, jakby Adrian podłączał się małymi wypustkami do jego rąk. Zamknął oczy. Zobaczył dwie lwopodobne paszcze, które ziały ogniem. Sama operacja zajęła około trzech minut. Gdy połączenie zostało zerwane, Janek nie czuł już żadnego pociągu do nikotyny.

– Niezła magia, mistrzu. Myślisz, że będę mógł to powtórzyć z kimś innym?

– Jeżeli uważałeś, to tak.

Janek wrócił do domu. Matki nie było już od kilku dni. Była w sanatorium. Zamknął się w pokoju i zaczął ćwiczyć podłączenie się do symboli.

 

***

 

Dwa dni później Adrian zadzwonił po Janka. Mieli zrobić coś naprawdę ważnego. Manistofanes stał się bardziej tajemniczy niż wcześniej. Adrian do tej pory wybierał miejsca, w które, choć odosobnione, każdy mógł wkroczyć, jednak jego moc na to nie pozwalała i odpychał ich, by im nie przeszkadzano. I tym razem tak było. Poszli nad rzekę i gdy nikt nie nadchodził, Adrian spytał się Janka.

– Czy chciałbyś stać się aniołem?

Janek bez zastanowienia odpowiedział, że tak.

– W takim razie, by przemiana nastąpiła musisz mi całkowicie zawierzyć. Usiądź wygodnie i zrelaksuj się. – Po tych słowach Manistofanes zaczął coś mruczeć, a Janek powoli zapadał w pustkę…

 

***

 

W ten sposób znalazłem się tutaj, na górze. I nie jestem w stu procentach zadowolony. Chociaż mogę latać po całym świecie, wszystko zwiedzać, to nic nie czuję. Tutaj są tylko emocje i myśli.

Najgorsze jest to, że ktoś się panoszy w moim ciele. Teraz wiecie co się stało. Jakiś duch mnie przejął. No cóż. Polak mądry po szkodzie.

Zobaczę co się ze mną dzieje, bo ostatnio byłem w Paryżu i…

 

 

***

 

…obudził się w zimnej celi. Przeżył szok. Gdy przeglądnął się w lustrze, zobaczył siwiejącego czterdziestolatka. Usiadł na pryczy z chęcią popełnienia samobójstwa. Jednak wokół niego nie było niczego, co mogłoby mu w tym pomoc.

Czy znajdzie siłę, żeby żyć dalej?

Cofnij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Proza i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *