Spowiedź część pierwsza

Spowiedź

 

Na imię mam D41V114N i mam 32 lata, służę robotom od dwudziestu lat w zakładzie produkującym części zamienne.

Ostatnim razem na Spowiedzi byłem wczoraj o godzinie dwudziestej trzeciej, Święty Spowiedniku. Od tamtego czasu spałem przez siedem i pół godziny, obudziłem się około godziny ósmej. Przepraszam Święty Spowiedniku, ja sam się nie obudziłem, obudził mnie budzik. Święty Spowiedniku bardzo przepraszam za kłamstwo, to się więcej nie powtórzy. Oczywiście przepraszam także, że obiecuję, nie znając podstaw, nie znając przyszłości, ponieważ w każdej chwili mogę skłamać. Dla tego przepraszam i za to, Święty Spowiedniku.

Człowiek jest grzeszny, wiem o tym Święty Spowiedniku, każdy człowiek jest egoistą, tak mówi podstawowa doktryna naszej religii i ona jest nieomylna.

Jak mówiłem, obudził mnie budzik i zjadłem śniadanie, takie śniadanie jakie zazwyczaj każdy dobry wotanik musi zjeść, by się dobrze czuć w następnym dniu, czyli tabletkę jajka i witaminowe tabletki o smaku szpinaku oraz herbatę w proszku.

Ależ oczywiście nie zapomniałem co to za dzień, Święty Spowiedniku. To dzień Święty jak każdy inny dzień, ale jednocześnie oryginalny, tak jak każdy inny dzień Święty. Dla wotanika ten dzień to podstawa dobrego życia.

Co robiłem po śniadaniu – Święty Spowiedniku? Tak jak zawsze wsiadłem do samoobsługującego się samochodu, który mnie zawiózł w miejsce pracy. Ten pojazd ma naprawdę wiele dobrych funkcji. Można słuchać chóry wotańskie oraz chorały wektoriańskie. Można pooglądać kanały traktujące o pobożności Najwyższego Świętego Spowiednika, ojca wszystkich ludzi oraz Spowiedników. Jadąc do pracy można także pooglądać Stwórcze dzieła Wielkiego Stwórcy, Boga jedynej słusznej religii – Wotana, który darował nam swoje sny, z których powstaliśmy. Za każdym razem można się zatrzymać przed wotującymi księżmi i dać datek na Wotański Kościół Sprawiedliwości Połączonej Ludzkości.

Święty Spowiedniku dałem na datki dzisiaj równowartość połowy mojego dziennego zarobku. Wstydzę się, że nie dałem więcej. Proszę odpuść mi ten grzech, Święty Spowiedniku. Proszę mi też wybaczyć, że widziałem niedoskonałość doskonałej infrastruktury miejskiej Wotańskiego Połączonego Państwa Ludzkości, Święty Spowiedniku, widziałem coś niewiarygodnego i sam fakt tego co widziałem poddaje w  wątpliwość to co widziałem.

Widziałem natomiast wypadek. Ja… Święty Spowiedniku… Bardzo przepraszam i proszę o sprawiedliwy osąd, czyli najwyższą pokutę. Święty Spowiedniku dziękuję. Zrobię jak każesz, następnym razem jak będę jechał do pracy to zawiążę oczy opaską. Zdam się na twój osąd i będę jedynie słuchał radia Świętego Wotana. Dojechałem do pracy około godziny wpół do dziewiątej. Oj Przepraszam Święty Spowiedniku. Nie ja dojechałem, tylko samoobsługujący się samochód mnie tam dowiózł. Za to też proszę o pokutę.

Dobrze, jeszcze jeden taki raz i mam zamilknąć na dwie godziny, okres kiedy mam milczeć mam wybrać sam. Dobrze Święty Spowiedniku. Wszedłem do budynku pracy, a dokładnie do jednej z hal fabrycznych, w której wyrabiana jest jedna z części samoobsługującego się samochodu. Każdy z pracowników wyrabia ręcznie jedną część, którą później następni pracownicy składają w większą część, by inni pracownicy w innych halach produkcyjnych składali je w coraz większe części, aż do gotowego wyrobu. Dziękuję ci za to Święty Spowiedniku, że wszyscy ludzie mają pracę i wszystko jest tak bardzo ułożone. Jestem taki zadowolony. Normalnie uściskałbym Waszej Świątobliwości rękę, gdybym nie wiedział, że Wasza Świętobliwość może jedynie słuchać, bo nie ma rąk, no i czasami odpowiadać za pomocą głośnika.

Mam karę?! Za co? Oj przepraszam, to się więcej nie powtórzy, już nie powiem, że wiem, że rozmawiam z robotem. Mam następnym razem milczeć przez cztery godziny? Dobrze, Święty Spowiedniku.

Praca w hali produkcyjnej przebiegała bez zarzutów. Oczywiście inni byli zadowoleni z pracy tak jak ja, również tak jak ja wykonywali tą pracę bez żadnego sprzeciwu. Był jeden tylko wypadek – jedynie z winy człowieka – gdy mój kolega wpadł do kazi z metalem. Skaził cały metal przeznaczony na produkcję części Waszych Świętobliwości. Dlatego że zbliżył się tak bardzo blisko boskości Wotana, nie zostanie pochowany, a skażony metal zamieni się na łyżeczki i widelce, broń wielki Wotanie noże.

Gdyby człowiek trzymał nóż to mógłby się skaleczy, a to byłoby sprzeczne z drugą doktryną naszego kościoła – człowiek nie może zajmować się tym co może mu zaszkodzić. Wszystko jest tak skonstruowane, że nie jest możliwy żaden wypadek. Chyba że z winy pracownika. Na obiad jadłem syntetyczne warzywa oraz genetycznie zmodyfikowane mięso półkozła – półbyka. W dzisiejszych czasach wszystko jest dzisiaj mieszane z DNA kozła. Wymaga to dekada Kozła, ustanowiona przez Wielkiego Świętego Spowiednika. Oprócz tego była sałatka z marchwi w tabletce.

Mięso na obiad to święto. Oczywiście każdy dzień jest świętym dniem wg kalendarza Wotańskiego. A jak mówi trzecia doktryna – należy dzień święty uświęcać swoją pracą. A że dzień jest codziennie święty, pracować należy codziennie. Jedynym zwolnieniem z pracy jest sobota, która jest święta podwójnie. Wtedy Wotan rozdaje swoje datki biednym, co się odbywa w pełnej tajemnicy, ponieważ nikt nie jest oficjalnie biedny. Inni – bogaci ludzie – mają dzień wolny od pracy oraz nie otrzymują żadnych wynagrodzeń.

Gdy zjadłem obiad przeniosłem się do hali produkcyjnej, gdzie spędziłem dzień do wyjścia z pracy i udania się tutaj – Wielkiej Spowiedni Kościoła Wotańskiego, gdzie opowiedziałem wszystko o swoim dniu. Dziękuję Ci Święty Spowiedniku – za to że odpuszczasz mi wszystkie grzechy. Oddalam się teraz uniżenie. Będę posłuszny i będę służył. Amen.

 

Wotańskie Połączone Państwo Ludzkości

 

Nikt poza robotami nie wszedł do Wielkiej Spowiedni. Bardziej zaawansowane SI mają tu największy dostęp i mogą dochodzić do ostatniego piętra, a Najwyższy Spowiednik miasta ma dostęp do Kopuły Najwyższego Spowiednika. Spowiedni jest wiele, a miasto jest tak naprawdę jedno.  Wszyscy wierni docierają tutaj, lecz nie wchodzą. Ludzie, którzy się spowiadają klękają przed robotami, które są zaprogramowane na głos. A że od dziecka wpajane są dogmaty i to jak należy rozmawiać ze spowiednikiem.

W czasie deszczu otwierane są wielkie automatyczne parasole, nad kolejkami wszystkich tych, którzy skończyli pracę. Część ludzi kończy pracę o dwudziestej drugiej, część o dwudziestej pierwszej, część o ósmej wieczorem. Za to wcześniej wstają i wcześniej chodzą do pracy. Praca w Wotańskim Połączonym Państwie Ludzkości trwa czternaście godzin z jednogodzinną przerwą na obiad i swoje sprawy dzienne. Gdy chce się coś załatwić ważniejszego, co musi trwać dłużej, trzeba zarwać nockę i zająć się nimi w tak zwanym trybie nocnym jako sprawy nocne.

Prawie wszystkie sprawy można załatwić automatycznie w Wielkiej Spowiedni Kościoła Wotańskiego. Gdy jest się już przy Świętym Spowiedniku można mu przedłożyć wszystkie sprawy i wnioski, a dokumenty przesyłane są pocztą elektroniczną do jedynego maila przyporządkowanego od kołyski danemu człowiekowi. Na początku hasło maila zna jeden z rodziców, lecz po 12 roku życia – kiedy dziecko staje się pełnoprawnym pracownikiem dla dobra ogółu, może zmienić swoje hasło poprzez złożony wniosek w Wielkiej Spowiedni Kościoła Wotańskiego. Dzieci od 6 roku życia przysposabia się do zawodu. Na początku są to nauka liczb i liter, następnie dzieci wybierają poprzez obrazki gdzie się będą chciały najlepiej realizować. Po wyborze pracy są one przygotowywane przez kolejne 5 lat.

Wszystko oprócz ustalonych prac ludzi jest zmechanizowane. Infrastruktura działa automatycznie, dlatego w zasadzie nie ma wypadków. Czasami jest jakaś usterka, ale dlatego że wszystko jest doskonałe – zobaczenie tego zostało uznane za grzech przez Wielkiego Spowiednika. Grzechem jest wszystko oprócz ustalonego dnia święta. Co należy robić, jak należy się zachowywać, jak żyć – to wszystko jest ustalone w codziennym cyklu życia ludzi dwudziestego trzeciego wieku.

A mi człowiekowi o imieniu D41V114N, który ma o czterdzieści więcej ilorazu inteligencji niż zwykli ludzie, przyszło żyć w tym świecie. Spowiedź była oczywiście moja, a kolega, który wskoczył do kotła nie mógł wytrzymać presji jaką stworzyłem opowiadając mu w jakim życiu żyje. Otworzyły mu się oczy, więc popełnił samobójstwo. Prawda jest taka, że szukam kogoś, kto mógłby ze mną przejść przez mur. Wiem, że gdzieś jest mur. Mur musi być, przecież miasto nie może być nieskończone.

Coś musi wytwarzać powietrze poza murem. Z moich badań poza pracą, to coś kiedyś się nazywało roślinami. Rośliny w mieście praktycznie nie występowały. Były jedynie jakieś trawy i chwasty w nieużywanych częściach dystryktów, ale odpowiednie służby szybko się ich pozbywały. Wystarczył mały donos jakiegoś robola i trawki nie było.

O ile wiem, jeszcze w XXI wieku – przed mechanizacją – krowy karmiono tą „trawą”. Teraz stosuje się zamiast niej jakieś syntetyczne zamienniki. Ludzi już nie obchodzi co było za murem, zostali całkowicie zindoktrynowani przez maszyny, o czym świadczył ostatni „wypadek”. Pozostała ucieczka samemu.

Cofnij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Proza i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *