Wiershot ósmy Eter i ego

Rozpuszczam się. Kaftan mnie już nie obejmuje. Noża nie mam, by chwycić się powierzchni. A za mną cień. Coraz bledszy. Stałem się istotą, która takowego nie rzuca. Cień rozpłynął się w eter, a ja w nim. W eterze tonę. Aż do dziś. Bo coś musiało się stać. On mnie już nie więzi. Od nowa powstaję. Żywiołowe zawirowanie. Kto wie ten słucha. Ja jednak nie wiem, bo jestem środkiem. Środkiem i celem dla samego siebie. Ego. Czy tak właśnie wygląda?

Cofnij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wiershoty i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *