Mroczne przymierze

Rozdział 17 Mroczne przymierze

Woltomir

 

Bitwa odbywała się zgodnie z zamierzeniami Xan, dowódczyni Mrocznych Kruków i jedynej skrzydlatej wampirzycy w klanie, jako że należy do rasy starożytnych wampirów, będących pierwszymi stworzonymi przez Grzech.

Gdy bitwa miała się ku końcowi, mroczne elfy nadal nie dawały za wygraną. Xan postanowiła poprowadzić wszelkiej maści anioły, by zrzuciły pociski na drowy, a tym samym skończyć bitwę o Runam. Wymijały strzały po mistrzowsku, aż w końcu na polu bitwy nie pozostał prawie żaden elf, bitwa w końcu przygasła, a anioły odleciały do swoich domen.

Xan została wypatrzona przez wybitnego strzelca drowów, który zasłonił się ciałami towarzyszy przy bombardowaniu i została postrzelona w ramię, a dokładnie w połączenie ciała z prawym skrzydłem. Ból przeszył jej całe ciało i zaczęła spadać. Żaden anioł tego nie zauważył.

Naamah, współdowódczyni klanu, a także magini i lekarz, wyczuła zanik energii Xan. Zorganizowała brygadę ratunkową na czele której stanęli, Naamah jako lekarz polowy, Fyuvtu, mający flet centaura, potrafiący ukoić ból z jakiekolwiek rany oraz Lysocha i Euterype jako sanitariuszy. Gdy Naamah zlokalizowała ciało Xan i sprawdziła puls, okazało się, że nie tylko ma połamane skrzydło, ale również stłuczoną głowę.

– Jak to dobrze, że żyje. Lysocha, Euterype połóżcie ją na lewym boku w pozycji bocznej ustalonej, a ty Fyu coś zagraj, żeby ukoić jej ból.

Gdy Fyuvtu grał, Naamah złamała strzałę i ją wyjęła, następnie zatamowała krew za pomocą dekoktu z krwawnika, bukwicy i dzikiej róży.

– Dobra teraz trudniejsza część, pomóżcie mi nastawić skrzydło Xan. A ty Fyu zagraj jej coś naprawdę kojącego. – Okazało się że skrzydło było złamane w dwóch miejscach. Na szczęście Naamah była dobra w swoim fachu i dokładnie poinstruowała jak nastawić kończyny.

– Kim jestem? Kim wy jesteście? Jaka piękna melodia. Nie przestawaj, kimkolwiek jesteś.

– Ty jesteś Xan. Jesteś głównodowodzącą naszego klanu. Klanu Mrocznych Kruków. Pamiętasz cokolwiek?

– Widzę wszystko jak przez mgłę. Jedyne co pamiętam, a jest to takie cudowne…

– Co pamiętasz, Xan? – spytała się Wesoła.

– Pamiętam, że miałam stworzyć sojusz z jakimś bratem w Grzechu, tylko z odwrotnej opcji.

– Ona chyba mówi o Szarym Wilku. – Powiedział szybko Fyuvtu, po czym zaczął znowu grać, bo Xan zaczęła sobie uświadamiać swój ból i zaczęła krzyczeć.

– Nie przestawaj grać, Xan musi zasnąć. Podam jej środki nasenne i kojące ból, niech odpoczywa.

Jak tylko podała jej ekstrakt z melisy lekarskiej, dowódczyni zasnęła. Nasmarowała jej rany arcydzięglem by ukoić ból, kiedy Fyu przestanie grać. Euterype i Lysocha przenieśli ciało Xan na nosze, które Fyu ciągnął za sobą ze względu na swoją siłę centaura. Gdy wracali do fortecy, Naamah zagaiła do Fyuvtu.

– Trzeba spełnić wolę Xan. Jutro wyślę kruki do Ambigous i NW, że chcemy się przyłączyć jako sojusznicy przeciwko rebelii – Wojowników z Anwar. – Euterype i Lysocha potwierdzili skinieniem głowy, chociaż zrobili to niechętnie.

– Szkoda, że nie ma z nami Agrisho. Potrafił cuda działać za pomocą swoich mocy.

– O czym ty mówisz Eute? Czyżby było coś o czym nie wiem? – Naamah, która znała wiele tajemnic klanu zdziwiła się, że coś zostało ukryte przed nią.

– Oj tam. Po prostu Agrisho nie lubił swoich mocy. Wolał zadawać śmierć niż leczyć. Kiedyś złamałam sobie nogę skacząc, upojona winem, z drugiego piętra twierdzy, zakładając się z nim, że nic mi się nie stanie. Kilka razy już skakałam, ale nic mi nie było. Agrisho przywrócił wszystko do swojego kształtu za pomocą swoich dłoni. Najpierw mnie sondował, a później wszystko zaczęło powracać w swoje naturalne miejsce. Nawet nie bolało i nie potrzebował środków przeciwbólowych. Powiedział mi, żebym zachowała to dla siebie. Zachowałam, aż do teraz.

– Szkoda, że nie ma wśród nas Agrisho – powiedział Fyuvtu. Inni pokiwali głowami.

Następnego dnia Fyuvtu udał się razem z Anake w poszukiwanie lepszej broni oraz, żeby coś zarobić dla klanu. Natomiast inni oprowadzali Xan po twierdzy, dziwiącej się, że tu mieszkała, że to wszystko należało do niej. Ale jednego była pewna. Należało utworzyć przymierze z NW. Naamah już wysłała kruka.

Euterype w tym samym czasie, gdy inni oprowadzali Xan, poszła do biblioteki klanowej i przysiadła nad księgami traktującymi o wskrzeszaniu. Ze względu na swój mały wzrost i wysokie biblioteczki musiała się wspinać, a że była zwinnym niziołkiem, w końcu znalazła odpowiedni grimuar.

Co prawda trwało to całą dobę, ale się opłaciło. Żeby wskrzesić umarłego nieumarłego, należało zebrać szczątki innych nieumarłych oraz coś co było częścią tego kogo należało wskrzesić. Z zebraniem ektoplazmy po Dymnych ludziach nie byłoby problemu, ale jak znaleźć część Agra, kiedy cały wyparował? Należało zebrać klan, ażeby się dowiedzieć, czy cos takiego mają.

Pierwsze walki przeciw rebelii już się zaczęły, gdy Euterype poprosiła Naamah oraz Xan o zebranie klanu.

– Teraz nie jest to takie proste – powiedziała Xan, która nie straciła nic z pewności siebie – jesteśmy w otwartej wojnie przeciwko Rebelii.

– Xan, wielu naszych ludzi nie widzi się w tej roli, może powinniśmy zebrać się, żeby dowiedzieć się co takiego chcą. No i oczywiście jeżeli jest sposób na przywrócenie twojej pamięci to takie spotkanie może Ci pomóc. – powiedziała Naamah.

– Dobrze więc. Zarządzę spotkanie, ale tylko wtedy, gdy wszyscy się znajdą w twierdzy. – Od czasu gdy Xan to powiedziała minął tydzień. Mimo to, że prawie wszyscy już się zebrali, gdyż wszyscy dostali kruki od Naamah i Euterype, Fyuvtu nie było. Kolejne 3 dni czekania na niego doprowadziło Xan do furii, że wszyscy klanowicze nie są na bitwach przeciwko rebelii, tylko czekają na Fyuvtu. W końcu Fyuvtu też przybył.

– Czemu mnie wezwaliście? Czemu nikt nie atakuje rebeliantów?

– Dostałeś chyba 5 kruków Fyu z wiadomościami o zebraniu, a dopiero teraz przybyłeś, to ty powinieneś się…

– On ma rację Naam. – Przerwała jej Xan. Niech zebranie się szybko odbędzie, a później niech Fyu coś mi zagra na swoim flecie.

– Głównym powodem dla którego was zebrałam jest wskrzeszenie Agrisho. – Powiedziała Euterype. – Potrzebuję do tego jakiejś jego części i dobrego maga.

– Eute przecież wiesz, że maga już masz. – powiedziała z uśmiechem Naamah. – Tylko co z częścią. Przecież nie zostało po nim ani śladu…

– W mieczu jest jego oddech. – Jon Snow zaskoczył wszystkich. – Miecz nazywa się Ostatnie Tchnienie i zawiera ostatni oddech właściciela. Podobno Rosse, mag kowal go wykuł jakąś dekadę temu. O ile pamiętam miecz znajduje się na naszym cmentarzu. Użyliśmy go jako symbol Agrisho, jako pamiątkę po nim. Skoro jednak można go przywrócić…

– Potrzebujemy też trochę kości i ektoplazmy. Ale to nie będzie trudne zadanie, gdyż ostatnio była bitwa.

Po zebraniu wszyscy, oprócz Xan, której Fyu grał na flecie, poszli na zbiory składników będących na polu bitewnym. W końcu wszystko było przygotowane do rytuału.

– Nie wolno wam tego robić. – powiedziała dobitnie Xan. – Jeżeli nie przestaniecie, wyrzucę was z klanu. To co robicie to czarna magia, to wbrew naszej, naszej… – Zemdlała. W tym czasie Fyuvtu oddalił się niezauważalnie w kierunku twierdzy Ambigous.

– Co robimy? –spytał się Woltomir.

– Jak to co, Wolt. Trzeba wskrzesić Agra. – odpowiedział Nuner.

Dwadzieścia jeden świec Naamah zaświeciła dookoła szczątków, połączyła jedynie siedem z nich w pentakl, tak by wszystkie siedem lini spotykało się w centrum, w którym znajdował się stos drewien gotowych do podpałki. Podpaliła stos i zaczęła inwokację.

– Agni preto, preto bilke, bilke Agrisho.

Podczas gdy ciągle powtarzała te słowa, z stosu zaczął unosić się czarny dym, który zamieniał się w sylwetkę Agrisho. W końcu pojawił się między dwoma najbardziej szerokimi ramionami siedmioramiennej gwiazdy.

– Ktoś mnie wzywał? Już powoli się przyzwyczajałem do pustki piekła. – powiedział z uśmiechem Agr, a potem poważnie spojrzał na Xan. – Widzę, że nie tylko ja potrzebowałem pomocy. Czemu jest w takim stanie?

– No, bo widzisz… – zaczęła Eute. – Chcielibyśmy, byś przywrócił jej pamięć.

– A jednak nie dochowałaś tajemnicy. Chyba jednak dobrze postąpiłaś.

Agrisho zaczął sondować jej głowę. Nagle pojawiła się błękitna poświata wokół jego dłoni, po czym Xan się obudziła.

– Co się dzieje. Pamiętam tylko, że upadałam.

– No i upadłaś. Tak bardzo, że złamałaś sobie skrzydło i uderzyłaś w głowę. Niczego nie pamiętałaś, po za tym, by założyć sojusz z NW i Ambigous.

– Kompletna bzdura. – Xan się zdenerwowała. – Nie widzę między wami Fyuvtu… Wszyscy są oprócz niego.

– Myślę, że wiem dlaczego zwiał. – Powiedziała Naamah. – Fyuvtu coś ci zaszczepił podczas, gdy grał na flecie. Niczego nie pamiętałaś oprócz tego, że chciałaś doprowadzić do sojuszu z NW. Myślę, że rzucił na ciebie urok. Przed wskrzeszeniem Agra przybyłaś na dół i powiedziałaś, żeby tego nie robić, a wcześniej Fyu ci coś grał. Fyuvtu albo był szpiegiem albo chciał, żebyśmy dołączyli do NW, bo jego brat tam jest.

Po tym wszystkim Kruki zrezygnowały z sojuszu i wszystko wróciło do starego porządku. Klany wzrastały i upadały, a bitwy klanowe toczyły się dalej.

Cofnij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Proza i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *