Znikający punkt część2

***

Kawiarnia „Black and White” to jedna z lepszych kawiarni w mieście. Sulea musiał wydać trochę kasy i nadszarpnąć i tak mały budżet. Zawsze przychodził wcześniej, by klienci nie czekali na niego. Dzisiaj przyszedł o wiele wcześniej, bo w końcu szykowała się praca jego życia. No i dość ciekawa zapłata…

Anioł przez ten czas nie odzywał się do niego w ogóle.

Elen przyszła po dwóch godzinach czekania. Kelner denerwował się przez ten czas, że zwariowany detektyw zajmuje najlepszą miejscówkę i próbował sugerować Sulei, by się wyniósł, bo jak sam mówił to „renomowana kawiarnia”. Jednak gdy ona przyszła, piękna szatynka, odpuścił. W końcu nie wyrzuci takiego gościa z „renomowanej kawiarni”.

Elen usiadła naprzeciw detektywa. Oprócz kruczoczarnych, kręconych włosów wyróżniała się prześwitującą czarną bluzką, zza którą widać było czarny wyzywający stanik. Jednak nie to przykuło uwagę Sulei. Kobieta ta nosiła odwrócony pentagram.

Detektywowi zapaliła się czerwona lampka, jednak wyczuł uspokajający ton w głosie anioła, który powiedział mu, by został.

– Mam na imię Elen – przedstawiła się klientka, podając mu rękę.

Z początku  detektyw nie wiedział, co ma zrobić, czy pocałować, czy uściskać, ale ostatecznie pocałował. W końcu to dama, a nie jeden z jego kolegów.

– Witam. Nic nie napisała pani w zleceniu o tym, jakie zadanie na mnie czeka. Czy możemy przejść do konkretów?

– Tak oczywiście. Moja przyjaciółka zniknęła. Dawno się z nią nie widziałam i ostatnio chciałam ją odwiedzić, ale nigdzie jej nie mogłam znaleźć. Nie było jej w domu ani w miejscach, w których zazwyczaj spędzała czas. Gdy dzwoniłam do niej, telefon odzywał się w jej mieszkaniu. Czy pomoże pan mi jej szukać? – Elen spojrzała na Suleę błagalnym wzrokiem. Sulea popatrzył się w jej oczy. Zauważył coś, co nie będzie mu dawało spokoju przez resztę dnia. Była w nich władczość oraz błysk szaleństwa. Zamyślił się chwilę i odpowiedział.

– Dobrze, pomogę pani. Niech pani…

– Elen, mów mim Elen. – Uśmiechnęła się zalotnie.

– Elen… Ładne imię – odpowiedział. – Skoro jesteśmy na ty, to czy mogłabyś powiedzieć gdzie mieszka twoja przyjaciółka?

– Ema mieszka w nowym budownictwie na Jaskółczej. Jak chcesz, mogę dać ci zapasowy klucz.

– Dzięki, bardzo się przyda.

Już Sulea miał zakończyć rozmowę i iść do mieszkania Emy, gdy Elen wstała od stołu i podeszła do niego. Sulea im bardziej wpatrywał się w jej oczy, tym bardziej poddawał się jej urokowi. Przysunęła się bliżej i dała mu zaliczkę – pocałowała go. Był to pocałunek głęboki. Jednocześnie coś wniknęło w umysł Sulei. Ta postać – ciemnoskrzydły anioł zaczął się śmiać z Sulei. Gdy Elen skończyła, wiedział, że nie tylko on miał ze sobą opiekuna. Elen miała go też, z tym że był on tym złym. A teraz cząstka zła gnieździła się w umyśle detektywa, jego zaś opiekun rozpoczął samotną walkę ze złem, które zaczęło powoli narastać.

***

Detektyw stał przed drzwiami mieszkania Emy. Przez chwilę się wahał, ale w końcu przemógł się i otworzył drzwi. To, co zastał, lekko nim wstrząsnęło. Ściany małej kawalerki pomalowane na czarno, a na jednej z nich, naprzeciwko biurka, na którym stał komputer, był dodatkowo wymalowany czerwoną farbą odwrócony pentagram. Taki sam, jaki widział na szyi Elen. Podszedł do biurka i uruchomił komputer. Spodziewał się, że hasło będzie blokowało dostęp do danych. Po kilku próbach włamania się do profilu Emy, zaczął szukać poszlak w szufladach. Po chwili znalazł czarny dziennik z pentagramem.

„To jakaś sekta czy co?” – spytał sam siebie i przestraszył się, gdy jakiś głos zaczął do niego mówić. Nie był to jego opiekun. Raczej to głos kogoś, kto przez wieczność do tego momentu zamienił się w zło. Zło, które nienawidziło ludzi i zazdrościło im jednocześnie.

„Ha, ha. A może i sekta, kto to wie. Zawsze znajdą się tacy jak ty, którzy chcą mi przeszkodzić. Nie na długo… Ha, ha, ha”.

Detektyw otrząsnął się, jakby na jego głowę wylał ktoś kubeł zimnej wody. Popatrzył na dziennik jakby miał się zamienić w żmiję. Z lękiem go otworzył. W końcu to jakiś trop.

W dzienniku znajdowały się poprzekreślane zdjęcia różnych osób. Pod każdym z nich widniał opis danej osoby, co zrobiła nie tak i jaką śmiercią umarła.

„To jakiś notatnik śmierci czy co? Może jeszcze ukaże się koło mnie Shinigami, japoński bóg śmierci z „Death Note”, i zacznie wcinać jabłka”. – Detektyw roześmiał się histerycznie, po czym dalej kartkował pamiętnik Emy.

Niektóre osoby znał z telewizji. Byli to politycy, sportowcy, dziennikarze… Wszyscy oni umarli lub zginęli tragiczną śmiercią. Śmiercią opisaną w tym notatniku…

W końcu dotarł do ostatniego zdjęcia.

Na zdjęciu zobaczył przyjaciółkę Emy – Elen. Na szczęście jeszcze nieskreślona. Podpis pod zdjęciem mówił, że Ema chciała skończyć z uśmiercaniem ludzi. Elen wg tego wpisu była prowodyrką tego procederu. Za tym zdjęciem widniało kilka pustych kartek, a na końcu modlitwa śmierci:

Boże śmierci i Zaświatów

Nija wielki i szalony

Odejmij rok z mego życia kwiatu

By wrogów skuć i zabrać do swej żony

Żona twa Czeluścią zwana

Niechaj woła dana, dana, dana…

Pod modlitwą stała notatka:

„Podczas modlitwy należy wyobrażać sobie, jaką śmiercią ma zginąć dana osoba”.

Sulea podrapał się po głowie.

„W niezłe bagno wpadłem”.

Teraz dopiero zauważył zdjęcie Emy. Była drobną kobietką, jeszcze niższą niż Elen. W przeciwieństwie do Elen miała blond włosy i okrągłą twarz. Pracodawczyni Sulei miała ją bardziej wilczą. Ema jednak miała taki sam wisiorek jak Elen.

Podszedł do zdjęcia. Obramowanie było stare jakby wycięta z hebanowej ramki większego obrazu. Dotknął zdjęcia i wtedy zobaczył Emę. Jakby niewyraźną. Stała w ogniu i krzyczała przeciągle w jego głowie o pomoc.

Usłyszał krzyk intensywny, niczym zawodzenie Banshee, kobieca zjawa zwiastująca śmierć. Odskoczył od obrazka jak poparzony.
„Kiedyś to szaleństwo musi się skończyć”.

„Ha, ha… – znowu usłyszał śmiech tej istoty – szaleństwo nigdy się nie skończy”.

Wyparł z umysłu ten okropny śmiech i zamknął za sobą przeklęte mieszkanie.

Gdy już zaczął wracać do domu, głowa zaczęła mu pękać od walki, jaką podjął Michael z Niją – bogiem śmierci i zaświatów. W końcu tak bardzo go zamroczyło, że zacząć widzieć jak Nija ciska kulami negatywnej energii w Michaela, który tarczą ze światła bronił się, a ciskał piorunami. Sulea prawie się przewrócił i dopiero wtedy zaczął krzyczeć.

– Odwalcie się od mojej głowy! To, do cholery, nie jest pole walki. Idźcie, do diaska, gdzieś indziej.

W końcu się uspokoiło. Natomiast w normalnym świecie dopiero miało się zacząć.

Tym krzykiem detektyw zwrócił na siebie uwagę trzem opryszkom. Jeden z nich wyciągnął nóż, drugi jakiś drąg. Trzeci zaczął uspokajać kolegów, mówiąc coś o szaleństwie Sulei.

Ten z drągiem ustąpił, a ten z nożem podszedł do Sulei i już chciał zadać mu cios, gdy z czystego nieba trafił go piorun. Detektyw zadzwonił po karetkę, a sam oddalił się z miejsca zdarzenia.

Cofnij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Proza i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *