Ich czterech
Jednymi z aniołów drugiej rangi byli – bogata wdowa – Widael, ksiądz Konael, gangster Gemperel i polityk Patael. Oczywiście wszystkie anioły nie mają płci i kobiety były zrównane w tym aspekcie z mężczyznami, a mężczyźni z kobietami. Można powiedzieć, że to raj dla polityków upierających się za parytetami na listach wyborczych.
Agriel postanowił, że trzydzieści dziewięciu aniołów zgrupuje się w pięcioosobowe grupy, a nad jedną grupą czterech aniołów, właśnie tu wymienionych, miał mieć osobistą pieczę. Zresztą inni też mieli swoich przełożonych, ale w jakiś sposób Agriel uprzywilejował tę czwórkę. Na początku poprosił, żeby każdy opowiedział o swoim żywocie, który się potoczył po dostaniu obrazu. Pierwszy zabrał głos Widael.
– Po oczyszczeniu obrazem, cóż było mi z początku lekko na duszy. Moja esencja postanowiła się ożenić z kimś, kogo mogła pokochać z wzajemnością. Postanowiła urodzić, gdy zajdzie w ciążę, a nie jak wcześniej przerywać ją. Natrafiła na męża, który ożenił się dla jej pieniędzy i dla jej ciała. Wykorzystał ją i urodziła sporo dzieci. Gdy stała się już niezgrabna i odpychająca dla męża, zaczął ją zdradzać. Wprawdzie jej cel się spełnił – miała rodzinę, męża i dzieci – ale to jej całkowicie nie usatysfakcjonowało. Rozwiodła się z mężem, dzieci się porozchodziły, a ona została sama. Część bogactw przeznaczyła na fundacje opiekujące się nowo narodzonymi dziećmi, przez co miała spięcia między swoimi dziećmi i mężem. Pomagała też finansowo swojej latorośli, ale nie rozumiała, że przez pieniądze mogą stać się nieczułymi snobami. W końcu została sama i samotnie umarła.
Drugi zabrał głos Konael.
– Gdy już rozdał wszystkie dobra i zamieszkał w pustelni, dręczyło go poczucie winy. Chociaż był oczyszczony i czuł pewną ulgę, że jego dusza jest uzdrowiona, miał wątpliwości w tym, czy wybrał dobrą drogę w pokucie. Wychodził czasami z pustelni, żeby popatrzeć na ludzi z wioski. Raczej nie był tam lubiany. Pewnego dnia, gdy szedł po zakupy (jego pustelnia stanowiła bungalow, do którego od czasu do czasu przychodził listonosz z rentą. Nie da rady tak całkiem odosobnić się od świata), napadło na niego dwóch młokosów. Wyzywali go od dziwaków i popaprańców. A nawet były używane sroższe przekleństwa. W końcu doszło do tego, że jeden z nich popchnął go na ziemię. Upadł na głowę, co doprowadziło do zgonu. I tak moja esencja znalazła się tutaj.
Gdy Konael skończył opowiadać, Gemperel podjął historię.
– Chociaż miał czystą duszę, nie było mu łatwo opuścić swoich kolegów z gangsterki. Musiał ich zdradzić, bo nie chciał tak żyć. Gdy już to się stało, a większość szych miała postawione zarzuty i nie zapowiadało się, żeby uniknęli kary ci, którzy umknęli przed nagonką, chcieli się na nim zemścić. Znaleźli go po pewnym czasie. Ukrywał się jako świadek koronny w willi na Mazurach. Wyeliminowali strażników, a na końcu mieli czas, żeby go torturować i zabić. I tak moja esencja trafiła tutaj.
Po nim zaczął mówić Patael.
– Moja esencja poczuła ulgę dopiero wtedy, gdy przestała być politykiem. Najpierw musiał jednak uporządkować kilka spraw. Przedstawił dowody na korupcję swoją i swoich kolegów posłów. Oczywiście powstała przez to afera zwana lobbingową i komisja, która miała ją zbadać. Niestety jak zawsze w polityce, komisja zamiotła sprawę pod dywan, a on sam, gdy zrezygnował z mandatu posła, został oskarżony i skazany na dwa lata więzienia. W tym czasie żona go opuściła, a on sam został z długami, jakie powstały podczas pobytu w więzieniu. Gdy wyszedł, komornik zabrał mu wszystko. On wylądował na bruku jako bezdomny. Długo nie pożył, umarł z zimna. Przynajmniej poczuł ulgę na duszy.