Rozdział 11 Źródło życia

ROZDZIAŁ 11 Źródło Życia

Woltomir

 

Satyr został gwałtownie wyrwany ze swojego snu przez Xan. Gnom obudził się po nim i zagrodził drogę wampirzycy, by chronić swojego pana.

– Spadaj knypku bo cię zjem. – powiedziała do gnoma. – A do ciebie mam misję. Udasz się na pola Thor, poszukasz obozowiska centaurów. Zrobisz tam czystkę wśród pomiotu Baal Hanana. Masz tu butelkę. Tą butelką złapiesz dymnych ludzi. Dzięki magom mamy tak wspaniałą broń.

– A co z resztą? Znaczy się nie dymowymi?

– Od centaurów otrzymasz dalsze instrukcje. – po chwili milczenia powiedziała. – I zabierz knypka. Gdy będziesz wchodził do obozowiska pokaż im swój tatuaż klanowy, wtedy cię nie zabiją.

– Już idę „siostro”.

Woltomir, biorąc pod pachę gnoma, najpierw wpadł do wsi gnomów i gnolli. Oprócz pieniędzy obiecali także, że od czasu do czasu dadzą ofiarę krwi, by wampir, który wyrusza na misję był w stu procentach silny. Po uzupełnieniu energii wampir ruszył do obozu centaurów.

Gdy dotarł na miejsce postąpił tak jak chciała tego Xan. Pokazał tatuaż klanowy stróżującemu centaurowi:

– Ale gnom zostaje. – powiedział strażnik myśląc, że gnom jest niewolnikiem i od razu ucieknie.

– Zgoda – zaprowadź mnie do dowódcy. – Będąc w obozie zauważył kilku satyrów, którzy wpatrywali się w niego nienawistnym wzrokiem.

– Witaj upadły satyrze podwójnej krwi, choć teraz nie wiem ile masz tych krwi w sobie. – powiedział widocznie uprzedzony Chiron. – No cóż przyjaciół na wojnie się nie wybiera. Szczególnie na takiej wojnie.

– Mamy mało czasu, więc mógłbyś się pośpieszyć z uprzejmościami. – zawarczał Wolt.

– W porządku. Nie możemy się zbliżyć do lasu nawet w dzień. A jest tam źródło młodości – miejsce kultu starszych centaurów, gdzie do roku jeden wybrany centaur może powrócić do swojej młodości. Ta noc jest właśnie dzisiaj i przy pełni księżyca źródełko nabierze mocy, ale przez te głupie trupy nie możemy wejść do lasu.

– Powiedziałeś źródło młodości. Czy duchy mogą stać się dzięki niemu żywymi?

– Jak najbardziej – czemu pytasz?

– Sytuacja jest gorsza niż myślałem. Kontynuuj.

– Oto dwa słoneczne kamienie. A raczej jeden pęknięty. Gdy się je złoży sieje zniszczenie wśród nieumarłych, włączając w to ciebie. – powiedział z uśmieszkiem centaur.

– Nie martw się coś wymyślę. Po prostu mi go daj. Mam tylko jedno pytanie.

– Jakie?

– Czy mogę wam zaufać?

– Chociaż cię nie lubimy, jednak pochodzisz z naszego ludu. Tak możesz nam zaufać. – Po takiej odpowiedzi wziął kamień od Charona i skierował się w kierunku wyjścia z obozu. Gnom wiernie towarzyszył mu od początku i teraz też nie zostawił satyra.

Ze względu na czyhające niebezpieczeństwa – satyr obmyślił plan. Gdy dotarli do granic lasu satyr wziął pod pachę gnoma i wbiegł do środka. Źródło młodości było niewielką fontanną na dość sporej polanie. Pozostawił przy źródle gnoma i kazał wykopać mu dużą norę pod ziemią trzy kroki od źródła. Dał mu kamienie słoneczne, by w odpowiednim momencie je połączył.

– Najpierw poczekaj na mnie. Jak skryję się w dziurze, połącz kamienie. Następnie wypij wodę ze źródła.

Podczas gdy Wolt dawał instrukcję gnomowi grono nieżywych powoli się do nich zbliżało. Najszybciej przybyli dymowi ludzie. Wolt skoczył w górę i upewnił się, że wszystkie duchy przybliżyły się do gnoma, po czym, spadając, otworzył butelkę, która wessała wszystkie dymne duchy.

Gdyby Wolt interesował się magią, wiedziałby, butelka w środku ma gigantycznego żywiołaka powietrza, który zasysa powietrze z dużą siłą, a pomieszczenie w butelce było innym wymiarem, dzięki czemu butelka mogła pomieścić wszystkie monstra.

Zamknął butelkę. W tym czasie na polanę zaczęli wchodzić pierwsi ożywieńcy. Woltomir wyśledził również wzrokiem przybywającego na rytuał młodości Baal Hanana. Mieli mało czasu. Wolt zaczął krążyć wokół kolistej polany, zataczając coraz mniejsze kręgi, by zgromadzić więcej żywych trupów.

– Żyyyyyycieeeeeee będzieeeeee moooojeeee. – zawył duch Baala.

Gdy krążącemu Woltowi przestrzeń się skurczyła do 10 metrów średnicy, wskoczył do nory i w tym samym czasie gnom połączył kamienie, które zaświeciły jak prawdziwe słońce, unicestwiając umarlaków. Baal Hanan kompletnie osłabiony zaczął się czołgać do fontanny młodości.

– Teraz Waw!!! – krzyczał Wolt. – Piiij! – Gnom przedzierał się przez ciała zombich i ghuli i w ostatniej chwili wpadł do sadzawki i napił się wody.

– Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. – Krzyczał Baal Hanan, gdy gnom zmniejszał się do rozmiarów gnomiego dziecka. – Tyyyym raaaaazeeeem waaam się uuudaaałooo, ale jeszczeee się zemszczęeeeee. – powiedział duch i uciekł.

Woltomir czekał do końca nocy w norze, podczas gdy płacz małego Trid-Wawa sprawiał, że w satyrze odzywały się dawno nie budzone ludzkie uczucia. Trochę żałował, że to nie on wypił ze źródła i nie stał się od nowa satyrem z krwi i kości. Ale dzięki mocy mógł dalej zwalczać takie zło jak Baal i jego sługusy.

Po nocy przyszły do niego centaury, rozłączyły kamień i zaopiekowały się małym gnomem. I choć uważały, że to świętokradztwo, uspokoili się, gdy dowiedzieli się o tym, że Baal Hanan mógł się odrodzić. Centaury za wykonaną pomoc zostały zwerbowane do armii która się formowała przeciwko Hananowi. Woltomir zostawił dziecko u centaurów, a podczas trwania nocy wrócił do klanu i zdał raport Xan.

Cofnij

Ten wpis został opublikowany w kategorii Proza i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *