Rozdział 13 Poselstwo
Harras i Jon wyruszyli natychmiast. Odległość była niewielka: znad zbocza Mrocznych Gór do stolicy Runam. Jednak Xan dała im oswojonego smoka, by dotarli do króla jak najszybciej.
– Pozwól Jon, że ja będę rozmawiał z królem. Nie ma zbytniego zaufania do waszego gatunku. Grigorij jest królem przesądnym i może trochę ksenofobicznym względem demonów.
Gdy już byli blisko celu posypały się na nich strzały, a konkretnie na smoka. Harras podszedł do lądowania blisko głównej bramy i zaczął krzyczeć do łuczników.
– Ludzie, do poselstwa strzelacie?!
– A coście za jedni co na smoku latacie? – odezwał się strażnik.
– Poselstwo klanu Mrocznych Kruków. Prowadźcie do króla, grozi mu niebezpieczeństwo.
Harras i Jon zsiedli z ranionego smoka i udali się do sali tronowej. Grigorij przywitał ich w towarzystwie czterech strażników. Wyraźnie nie ufał smoczym jeźdźcom.
– Królu. – zaczął Harras.
– Witam poselstwo Kruków. Co chcieliście mi przekazać?
– Duch byłego dowódcy klanu uwolnił się z chęcią dokonania zemsty na tobie, panie. Gromadzi wojska na południe od Runam. Przysłano nas, byśmy cię ochraniali.
– A co może mi grozić w moich murach? – Z chwilą gdy wypowiadał te słowa z ściany wyłonił się niematerialny Agrisho ze sztyletem, cały w dziwnych znakach, podobny do dymowego człowieka, ale zachowujący swoje kształty.
Strażnicy rzucili się na Agrisho, ale ich bronie na nic się nie zdały. Harras zabrał króla i zaczął z nim uciekać. Jego broń też na nic by się zdała. Gdy Agrisho miał już zadać cios w serce króla, Jon Snow z wyciągniętym mieczem przepołowił go na pół. Agrisho rozpłynął się w powietrzu, a sztylet stłukł się pozostawiając po sobie wypalony kamień posadzki. Po resztkach sztyletu nie pozostał nawet ślad.
– To był Agrisho – powiedział Snow.
– Tak, a raczej to co z niego zostało po rytuale Baala. – odpowiedział Harras.
– To wy go znaliście? – Spytał zdziwiony i dyszący król.
– Pochodził z naszego klanu, przynajmniej do momentu, w którym zaginął.
– Dziwne rzeczy się dzieją. Zbiorę armię i ponownie pokonamy Baala. A wy będziecie mi towarzyszyć gdziekolwiek pójdę.
– Niech tak się stanie. – powiedział Harras, a Jon Snow ciężko odetchnął.