Młyn
***
Gdy Krzysztof wpadł w nurt rzeki, nie spodziewał się, że zniesie go tak daleko od domu. Choć topił się kilka razy, zawsze udawało mu się zaczerpnąć oddech i siły na następną próbę ratowania się z tej kabały. W końcu dopłynął do pewnej wsi. Mieszkańcy nie chcieli się nim zaopiekować. Czegoś się w nim bali. Ledwo uratował się z rzeki, a ludzie zaczęli go odrzucać. Zupełnie nie rozumiał zachowania wieśniaków. Podczas gdy pytani o pomoc ludzie odsuwali się, wiekowy starzec podszedł do niego i wskazał drogę do starego młyna. Starzec wspomniał, że młyn groził zawaleniem, ale to była jedyna kryjówka przed deszczem, który miał nadejść. Po pięciu minutach pojawił się na zakręcie, za zaroślami. Rzeka już nie kręciła młyńskim kołem, bo zmieniła koryto.
Młyn był rzeczywiście wiekowy. Bieg rzeki zmieniał się co sto pięćdziesiąt lat, przez co był budowany i burzony co jakiś czas. Piętnaście lat temu, gdy rzeka zmieniła bieg, nie opłacało się budować nowego, gdyż tradycję zastąpiono maszynami. Jednak stary młyn został. Gdy wszedł do budynku, deszcz już zaczął padać. Na nieszczęście było pełno dziur w dachu młyna, więc zszedł do piwnicy. Było tam wilgotno, ale przynajmniej nie kapało tak mocno, jak na górze. Gdy przestało padać, Krzysztof poszukał suchego miejsca i zasnął.