Wampir
zimno osaczyło mą duszę
czekam na ciepło
i pytam: kiedy się wzruszę?
iluzja czerwieni zaatakowała
niebiańskie wrota spokoju
zburzyła we mnie człowieka
wampira zrodziła
po śmierci do nieba nie wejdę
piekło też nie jest mi dane
rozpuszczę się w słońcu
wieczornym, by powstać nad ranem
wtedy powstanę i choć nowo-narodzony
będę pamiętał stare życia strony
tabula rasa nigdy nie będzie biała
cały czas brudna i zapisana
gdy powiem „chodź człowiecze”
przyjdziesz jak głupie dziecię
sam nadstawisz karku
oddasz mi krew w podarku
gdyż pokochałem życie nad życie
przez co zabijam skrycie
wielka we mnie siła
słabość tym większa
me usługi wcześniejsze, człowiecze
z dnia na dzień chęć mordu umniejsza
i chociaż dawna moralność
we mnie się buntuje
jednak powoli znika
za chwilę za moment
jej już nie poczuję